2012/10/30

Przedszkolak na koniu... czyli Zozo w siodle

Gdy byłam mała, co roku gdy wracaliśmy do Polski, jechaliśmy na Mazury, gdzie codziennie zbieraliśmy grzyby w lesie, pływaliśmy w jeziorze a ja też jeździłam na klaczy, którą nazywano Kawka...
Tęskniłam do tych starych czasów i marzyłam by włożyć stopy w strzemiona... Jejciu jak tęskiłam za jazdą konną... I wreszcie w tym roku przydarzyła się okazja, by usiąść w siodle. 
Kocham jazdę konną, ale szczerze mówiąc, moja jazda jest na poziomie przedszkolaka ...

Ja na Rudym, strasznie żarłocznym koniu.

Konie uwielbiały jabłka zerwane
z jabłoni niedostępnej dla nich

Gdzie się podziały bociany?... czyli wieś Pentowo

Właśnie wróciłam z 4 dniowej wycieczki na Podlasie! Mieszkaliśmy u bardzo miłych gospodarzy w Europejskiej Wiosce Bocianiej - Pentowo (oczywiście żadnych bocianów o tej porze roku już nie było - pozostały li ino gniazda).

Bocianie gniazda były wszędzie.


Miły mały dworek z 1904 roku, pamiętający zabór rosyjski
i obie wojny światowe.

W dworku były dwie suczki Gobi (na zdjęciu) i Pysia.
Zachowanie Gobi było bardzo podbne do naszej Inusi... ;(

Pani gospodyni pozwoliła nam zrywać jabłka ze swoich jabłoni.
Do Warszawy przywieźliśmy cały wór jabłek.

  O tym co bylo najważniejsze i najfajniejsze w Pentowie napiszę w następnym poście.

2012/10/22

Spacerek w lesie Kabackim

Tego dnia było bardzo dużo takich kresek w niebie :-)

Też było dużo grzybów, ale ich nie zbieraliśmy.

Nie wiadomo dlaczego była szczelina w drzewie...

Jaś przez całą drogę bawił się nożem i badylami.

2012/10/21

Strój króla... czyli komiks na tablicy

Oto mały (choć w romiarach duży) komiks który ja z koleżanką, Małgosią, zrobiłyśmy~
Występują w nim nasi młodsi bracia.


2012/10/17

Dzienne sprawki w Polsce... czyli jestem w Polsce!!!

Tak, tak, jestem w Polsce, więc powinnam zmienić tytuł bloga na "Dzienne sprawki w Polsce"...
Ale, ale, niech zostanie tak jak jest.
W czasie pobytu w Polsce wypróbowuję mój nowy aparat.
Tak, tak, dostałam aparat od taty na urodziny!!! Jest fajowy!
Tak więc mój tajwański blog zmieni się na kilka tygodnbi w polski fotoblog.
Niestety zdjęcia mogę uploadować tylko jak siedzę u Babci, bo tu jest internet.
W naszym mieszkaniu, które jest w sąsiednej klatce, nie ma internetu :(

Pierwszy autoportret z głupią miną.

2012/10/16

TPE-HKG-ZRH-WAW... czyli lot do PL

Tydzień temu przylecieliśmy do Warszawy, ale dopiero teraz o tym napiszę.
Podróż do Polski była dłuuuuga...
Pierwszy raz lecieliśmy Swiss Air, a więc przez Hong Kong i Zurich.
Swiss Air okazał się lepszy niż Lufthansa, którą leciałam z Mamą kilka miesięcy temu.

Na lotnisku w TPE były wystawione ulubione
instrumenty  Jasia, ręcznie malowane saksofony.
Jaśka saksofon, który taszczył ze sobą,
nie nadaje się na wystawę tak jest obdrapany...

Wielowyznaniowość na lotnisku w TPE.

Samolot mial opóźnienie,
więc z nudów zamieniłam brata w siostrzyczkę, Janinkę.

2012/10/14

Słówko po chińsku... Królik!

兔子 [tu-zi]

Zozo wesół!... czyli mam nowy aparat fotograficzny - kamerę!







A no... mam  nowy aparat fotograficzny, którym można też oczywiście filmować!

Jest srebrny i ma wiele funkcji do robienia zdjęć z przeróżnymi fajnymi efektami.

Można też zmieniać obiektywy! Mam ich dwa.
Ma też dotykowy ekran!

I w ogóle jest fajowy!!!

Co fajniejsze zdjęcia wrzucam na Flickr -  Zozo C-W

2012/10/05

Słówko po chińsku... Wywiad!

訪問 [fang-wen]

Nieprzemijająca sława... czyli wywiad radiowy

Dzisiaj popołudniu miałam z rodzicami wywiad w radiu. Okazało się, że zarówno stacja, jak i ten konkretny program, mają bardzo dużo słuchaczy. Prowadzącym był bardzo znany na Tajwanie facet, zajmujący sie reklamą i będący producentem m.in. pierwszego tajwańskiego musicalu (w którym odgrywam pewną rolę, ale o tym ciut póżniej).
Rozmawialiśmy trochę o homeschoolingu, czyli edukacji domowej, jak i o PSY...

 

2012/10/03

Zajączek na księżycu... czyli inna legenda

W poprzednim poście napisałam jak pewna pani znalazła się na księżycu, teraz opowiem jak zajączek się tam znalazł...
Któregoś dnia trzech nieśmiertelnych, przebranych za żebraków, zstąpiło na Zemię. Po drodze spotkali trzy zwierzęta: lisa, małpę i zająca. Lis i małpa, widząc trzech żebraków, przygotowali każde oddzielnie duże uczty. Jednak zajączek widząc, że nie ma jedzenia którym mógłby się podzielić, rozpalił ognisko i wskoczył do niego. Nieśmiertelni widząc to, ze zdziwieniem spytali :"Co robisz?!". Zajączek odpowiedział: "Zjedzcie mnie!". Wzruszeni tym postępkiem, nieśmiertelni postanowili wysłać zajączka na księżyc by tam dotrzymywał towarzystwa Chang-e.

Pomelo... czyli owoc tego sezonu

Mój brat, Jaś i pomelo


To jest taka "tradycja", nakładanie skórki na głowy dzieci


Jaś i dwa pomelo
Jak się obiera pomelo?



2012/10/01

Słówko po chińsku... Grill (BBQ)!


烤肉 [kao-rou]

Sugestie na "Słówko po chińsku" proszę zamieścić w komentarzach!

Grillowanie przy blasku księżyca... czyli Święto Środka Jesieni

Wczoraj było jedno z czterech największych tradycyjnych świąt na Tajwanie. Jest to Święto Środka Jesieni - pełnia księżyca 15-tego dnia ósmego miesiąca.
Ale, ale, wczoraj był przecież 30 dzień dziewiątego miesiąca! To dlatego, że na Tajwanie tradycyjne święta są obchodzone według kalendarza księżycowego (ale o tym w innym poście).
Co specjalnego wiąże się z tym świętem i skąd się w ogole wzięło takie święto?
Zaczęło się od pewnej pani, którzy wylądowali na księżycu...
Dawno, dawno temu w Chinach była straszna susza, której przyczyną było10 słońc świecących na raz. Pewien człowiek, wyśmieniły łucznik, o imieniu Hou-yi (后羿) zestrzelił 9 z tych słońc zostawiając jedno. Któregoś dnia spotkał on Królowę Matkę Zachodnich Niebios, która na znak wdzięczności za zestrzelenie słońc dała mu eliksir nieśmiertelności. Po powrocie do domu Hou-yi oddał eliksir nieśmiertelności swojej żonie, Chang-e (嫦娥), która schowała go. Zauważył to uczeń Hou-yi, Peng-meng (蓬蒙), który zagroził Chang-e, że odbierze jej eliksir nieśmiertelności. Chang-e słysząc tę groźbę wypiła cały eliksir. Wszyscy wiedzą, że co za dużo to niezdrowo, więc wypicie takiej ilości eliksiru nieśmiertelności miało swoje efekty uboczne - lekkie ciało Chang-e zaczęło unosić się ku niebu. W końcu Chang-e doleciała na księżyc, gdzie spotkała zajączka... 
Ale skąd się ten zajączek wziął na kiężycu, to już zupełnie inna opowieść, którą może kiedyś też tu opiszę (jeśli tylko ktoś grzecznie o to poprosi w komentarzu).
Tak więc zgodnie z tradycją w jesienną noc, gdy na niebie wisi okrągły jak ciasteczko księżycowe (月餅 [yue-bing]) księżyc, Tajwańczycy (i Chińczycy pewnie też) gapią się w niebo.






A co to jest ciasteczko księżycowe?
To jest tradycyjne okrągłe ciastko najczęściej z żółtkiem jajka w środku lub też z mięsem, ja jednak jem jedynie te słodkie.
Nasza rodzina obchodziła to święto objadając się różnościami z grilla w gronie rodziny i znajomych, czyli  tak jak wszyscy Tajwańczycy. Nasz grill był dość specjalny, bo wśrod potraw znalazły się i polskie i tajwańskie dania. A wśród 11 gości byli i Tajwańczycy i Polacy, więc konwersacja przy stole toczyła się po polsku, chińsku, tajwańsku i angielsku... @_@